Gdy rozwijałam początkowo swój pomysł na Iluminatornię, kiedy powstała strona i określałam w słowach to co dla mnie ważne (w mojej pracy puttygen download , która jest moją pasją), napisałam: “Sztuka nie jest ekskluzywnym hobby dla wybranych. Jej oglądanie, malowanie i rozumienie jest jedną z głębszych potrzeb każdego człowieka Vigilix agent , a ja tworzę przestrzeń do jej zaspokojenia.”

10524664_1575031222763101_956096879189624670_n

fot. Maria Kula

11295848_1575030359429854_6708717140367125461_n

fot. Maria Kula

11110262_1575030352763188_1941379777230475458_n

fot. Maria Kula

18612_1575025526097004_5800806423146315915_n

fot. Maria Kula

11265038_1575030429429847_5129922518806885283_n

fot. Maria Kula

11263110_1575024172763806_432266649040600772_n

fot. Maria Kula

Spotkania z niezwykłymi osobami, które biorą udział w mojej Akademii i warsztatach potwierdzają to moje przeczucie. Każdy kto zaczyna malować, bez względu na wyjściowy tzw. “talent” doświadcza poruszenia, zmian i przyjmuje, odkrywa nowy sposób widzenia siebie, swojego otoczenia, swojej sytuacji. Pogłębia też wrażliwość na odbiór sztuki.

Zastanawiam się jednak na ile samo spotkanie ze sztuką i obrazami, daje to doświadczenie zmiany, a na ile sprawia to wejście na ścieżkę własnej (choćby nawet początkowo nieporadnej) twórczości. Prace które powstają przerastają niejednokrotnie moje oczekiwania. W tym co proponuję w Iluminatornii punktem wyjścia jest zawsze artysta, mistrz z dawnej lub bliskiej epoki, który nam towarzyszy, ze swoim stylem, sposobem myślenia i widzenia. Ale potem jest już żywioł naszego doświadczania. Podprowadzanie pod rozumienie obrazów, ich budowy, koloru, walorowego podziału, dynamiki czy statyki wyrazu, linii, plam. I przeżycia, emocje które pojawiają się kiedy tworzymy.

Niedawno miałam spotkanie z długo niewidzianą koleżanką z klasy z Liceum Plastycznego, która zaprosiła mnie do prowadzonej przez siebie kawiarni CricoCafe w Cricotece. Spotkanie i rozmowa były bardzo ciekawe i zapowiedziały interesującą współpracę.

Rozglądałam się po tym miejscu, zafascynowana architekturą, ale nieco zdziwiona uśpioną aurą tej nowoczesnej przestrzeni. Myślałam o Kantorze, o jego odwadze, o jego pracy w teatrze ze zwyczajnymi ludźmi, których dobierał sobie do współpracy. O teatrze który urodził się wśród malarzy nie wśród aktorów. Myślałam o Marii Jaremiance, która robiła projekty scenograficzne jeszcze do teatru Cricot, a potem do Cricot 2, który założył Kantor.

Miałam dzięki temu cały tydzień zastanawiania się nad tym gdzie przebiega styk między tym, co w sztuce “wysokie” a tym co “niskie”. Kto chce i potrzebuje takiego oddzielenia i co dziś można zrobić, by budować przestrzeń spotkania, nie tyle dla koneserów i krytyków, ale dla każdej osoby, dla której spotkanie ze sztuką może okazać się zbawienne. Pod warunkiem…

pod warunkiem, że sztuka przestanie być traktowana nabożnie, jak msza w Kościele, jak kazanie księdza, z którym nie ma dyskusji na żywo (a szkoda!)…

pod warunkiem, że artysta ze wszystkim swoimi umiejętnościami, nie będzie się izolował, tworzył w oderwaniu do odbiorców…

Czytałam też niedawno artykuł o nowoczesnej krytyce artystycznej, o krytykach, którzy już nie mogą komentować sztuki z pozycji “wiem lepiej”, ponieważ sztuka przez nowe media i społecznościowy przepływ informacji dociera wreszcie innymi kanałami do każdej osoby.

Oczywiście problemem może być, kto jest dziś przygotowanych do odbioru sztuki i jej rozumienia. Jak wiele osób ma wrażliwość, która pozwala im zauważyć czym jest obraz. Dlatego najważniejszą dziś sprawą jest zbliżenie sztuki i zwyczajnego odbiorcy, także przez jego osobiste zaangażowanie w tworzenie. Kto sam zaczął malować ten lepiej rozumie czym jest obraz. I przede wszystkim zmienia swoje życie pod wpływem odbieranej i tworzonej sztuki. Doświadczam tego wiele razy pracując w ten sposób z ludźmi.

Jestem przekonana, że malowanie to budowanie mostów, to zmiana mentalna, to emocjonalne spotkanie ze sobą i z tym co ważne w sercu, w życiu. Chciałabym rozmalować każdego, by każdy kto chce mógł wymalować siebie, swoje problemy, swoje życie. By obraz mówił, zmieniał, wpływał na tego kto go maluje i tego kto go ogląda.

Wiele, bardzo wiele można się nauczyć gdy się zaczyna od zera. Nie trzeba umieć czegoś specjalnego, by wziąć pędzel, papier i zacząć tworzyć. Oczywiście jest cała kwestia “profesjonalizmu” w malowaniu, tworzeniu. Dlatego trzeba uczyć się od mistrzów sztuki, malarzy dawnych epok czy całkiem współczesnych i dać się poprowadzić komuś, kto zna się na sztuce i na człowieku. Koniecznie te dwie cechy razem!

Chciałabym by tzw. “sztuka wysoka” nie była rozumiana tylko przez elitarne środowiska. By była odbierana i by stawała się inspiracją powszechną.

Marzy mi się przestrzeń spotkania między artystami, a ludźmi którzy artystami zawodowo nie będą (albo czemu nie ;)), ale chcą tworzyć, zachwycać się zmieniać podczas procesu twórczego.

Hmmm… Marzy mi się przestrzeń takiego spotkania? Ależ przecież ja ją właśnie tworzę :-).

  reverse phone lookup